o rozstaniu w związku
Nasze związki partnerskie istnieją w ruchu. Utrzymanie i rozwijanie związku w kochającej się parze jest
jednym z najwspanialszych a jednocześnie najbardziej wymagających ludzkich
przedsięwzięć.
Zawsze warto budować i utrzymywać układ mający potencjał
rozwoju.
Bywa jednak, że nadchodzi moment gdy pomiędzy ludźmi jest
już zbyt mało tego co istotne, lub też wydarzyło się zbyt wiele… i para
tego
nie może udźwignąć. I choć to zawsze bolesne los pary oraz ruch
wewnętrzny każdego z partnerów prowadzą ku rozstaniu. Szczególnie jest
to bolesne gdy owocem nadwyrężonej teraz miłości
są dzieci.
TO BOLI
Rozstaniu zawsze towarzyszy ból. Jeżeli związek był ważny, a
każdy, w którym jest miłość ważnym jest
– wówczas koniec boli.
Ból nie pasuje do współczesnej wizji człowieka szczęśliwego
i dobrze radzącego sobie z rzeczywistością. Złość – owszem, na nią mamy większe
wewnętrzne przyzwolenie. Łatwiej nam produkować pod adresem byłego partnera wymyślne
epitety pogardy lub wściekłości niż doświadczyć smutku i poczucia utraty. Złość
też ma swoje miejsce, gdy zostaliśmy skrzywdzeni, jest ona wówczas pierwszą,
naturalną reakcją. Warto jednak popatrzeć głębiej, co jest pod złością. Pod zaciśniętymi ze złości zębami, pod
wyższością lub uśmiechniętą na zewnątrz obojętnością często chowa się niewypowiedziany
smutek.
Smutek jest naszym naturalnym towarzyszem gdy coś tracimy.
To co istnieje domaga się prawa głosu. We wszechświecie nic nie ginie.
Odrzucony smutek siedzi w kącie naszej duszy i blokuje dalsze kroki. Choćby te
do kolejnego udanego związku. Smutek domaga się by popatrzeć w oczy byłego
partnera i powiedzieć z głębi serca, często ze łzami w oczach; „TO BOLAŁO”, lub
„SZKODA…”.
MASZ MIEJSCE W MOIM SERCU
Dopuszczony do uczuć i wypowiedziany ból otwiera serce.
Często na tyle, że po chwili można powiedzieć „to co było dobre pomiędzy nami zachowam w
sercu”, „biorę moją część odpowiedzialności za to, że nam nie wyszło, twoją
zostawiam przy tobie”, „masz w moim sercu miejsce jako mój dawny (pierwszy)
partner”.
Słowa wypowiedziane w zgodzie z sercem i duszą „czyszczą”
pole pomiędzy ludźmi.
Czujemy dużą ulgę, lekkość i szczęście (w nieszczęściu), gdy
uda się nam dobrze rozstać.
Gdy mówimy : „dla
mnie już nie istniejesz”, „czas z tobą wykreślam z życia, to był czas
stracony” wówczas wcale nie jest nam łatwiej pozostawić związek za sobą.
Dobremu rozstaniu sprzyja, gdy uznamy ważność więzi pomiędzy nami i fakt, że jakkolwiek
kończy się nasz związek partnerski,
nasze drogi się rozchodzą, „puszczamy się wolno”, niemniej pewien rodzaj
połączenia w duszy pozostanie, pozostanie miejsce w sercu dla tej konkretnej
osoby. Szczególnie wówczas, gdy nasza miłość połączyła się z życiem i na świat
przyszło wspólne dziecko.
MY SIę ROZSTAJEMY, DZIECKO POZOSTAJE.
Powstanie dziecka przekracza naszą możliwość pojęcia. Akt
powstania możemy opisywać uwznioślonym językiem duchowym, możemy biologicznym
czy psychologicznym, i tak nie pojmiemy… przerasta nas to, jest od nas dużo,
dużo większe.
Na tą wielkość nie wpływa fakt, czy dziecko powstało wymarzone przez
rodziców po wielu latach starań, czy narodziło się po nagłym porywie serc i
ciał. To co ludzkie nic nie dodaje i nie ujmuje tej wielkości.
Bert Hellinger opisując nasz początek życia mówi, że rodzice są „wzięci
na służbę”, „porwani i pochwyceni ” przez potężny ruch wymykający się
ich kontroli. Rodzice zauważający tą wielkość dają dziecku najlepsze z
możliwych wyposażenie na życie.
Nie chodzi tu o przesadzone niekiedy w
dzisiejszych czasach apoteozowanie i idealizowanie dzieci. Chodzi o spojrzenie
mówiące, że istnienie dziecka jest czymś najbardziej naturalnym, a jednocześnie
niepojętym i wykraczającym poza rodziców.
Dla dziecka ważne jest też zdanie rodziców „ty jesteś tym
najlepszym co zrobiliśmy, jesteś dzieckiem naszej miłości”.
Podczas
ostatniego seminarium Gerhard Walper przypomniał obraz podany przez
Berta Hellingera; „wyobraź sobie, że w każdym z nas dopóki żyjemy,
dopóki funkcjonuje nasza fizjologia, w każdej komórce naszego ciała żyje
nadal miłość naszych rodziców”. Piękny obraz, prawda?
Gerharda
Walpera ktoś zapytał; „co można powiedzieć dziecku powstałemu na skutek
gwałtu?”. G. Walper przywołał przykład z praktyki swojego kolegi;
jednym z możliwych rozwiązań jest, gdy powie się wewnętrznie do ojca
dziecka „twój popęd przynajmniej teraz przyniósł błogosławieństwo”.
Poczucie, że dziecko jest owocem miłości jest szczególnie istotne gdy rodzice się rozstają.
Dla
dziecka rozstanie rodziców zawsze jest bólem i ważne jest, by to
cierpienie, podobnie jak cierpienie dorosłych mogło wybrzmieć,
by go nie zagłuszać. Być przy dziecku z miłością i uznawać jego uczucia,
takie jakie się pojawiają. Czasem w trosce o dziecko robimy wszystko
by nie nie odczuło smutku. Gdy się pozwoli na uczucia, wówczas
naturalnie przechodzą, mijają.
Równie istotne dla dziecka jest by w tej całej trudnej
sytuacji mogło pozostać dzieckiem, by nie czuło „dorosłej”
odpowiedzialności za to, co się wydarza, nie miało potrzeby „stwania po
czyjejś stronie” lub odczucia, że coś wydarza się przez niego (rodzice
pewnie się rozstają, bo byłem niegrzeczny).
Rodzice umożliwiają dziecku pozostanie dzieckiem, gdy sami biorą na
siebie swoje rozstanie, mówią dziecku „to co między nami, nasze sprawy
partnerskie załatwimy sami, ty jesteś tylko dzieckiem”. Rodzicami pozostaną
na zawsze, bez względu na los swojego związku partnerskiego.
Przy rozstaniu ważne są wypowiadane słowa, a najważniejsze jest głębokie
odczucie. Wiadomo, że listy te niewysłane też są czytane przed
odbiorców…
Agnieszka Gąsierkiewicz, sierpień 2010