prezenty – Boże Narodzenie
Zimą
obdarowujemy się hojnie, tak jakbyśmy chcieli przekonać naturę, że mimo
jej uśpienia my tętnimy życiem. Póki dajemy i bierzemy – żyjemy. Może
nie przypadkowo angielskie „present” znaczy zarówno ”być obecnym”, jak
i ”podarunek”. Zapraszam w zimowej aurze do chwili zadumy nad dawaniem
i braniem.
Bert
Hellinger opisał dynamikę obdarowywania i przyjmowania. Gdy coś
dostajemy – nawet jeśli jest to bardzo przyjemne – tracimy naszą
„niewinność” i niezależność – czujemy się zobowiązani wobec osoby,
która nas obdarowała, w pewnym sensie winni wobec niej. Teraz ruch
należy do nas – by pozbyć się presji obdarowujemy osobę od której
dostaliśmy. W związkach opartych o miłość czy przyjaźń chcemy dać
„odrobinę” więcej niż dostaliśmy; wówczas nasz obdarowany znów czuje
presję… i tak kręci się koło życia. Wymieniamy gesty, drobne,
codzienne zachowania, niekiedy przedmioty materialne. Uczestnicząc w
takim ruchu dawania i brania czujemy się spokojni i szczęśliwi. Im
więcej w zrównoważony sposób wymieniamy – tym bardziej jesteśmy
usatysfakcjonowani.
Są
jednak sytuacje, gdy dynamika brania i dawania jest obciążająca i
negatywnie wpływa na relację. Dzieję się tak, gdy jedna osoba daje
znacznie więcej niż druga jest w stanie oddać. Sztuka dawania polega
także na tym, by umieć znaleźć właściwą miarę dla naszych podarunków.
Są osoby z ogromną potrzebą obdarowywania, której trudno sprostać. Iluż
partnerów uciekło przed „zalewem” czułych gestów, hojnych prezentów.
Uciekli ponieważ nie byli w stanie ich „wyrównać”. Warto pamiętać, że
ten kto dużo daje, zwykle również dużo chce otrzymać.
Zdarza
się że hojność służy potwierdzeniu własnego poczucia wysokiej wartości.
Jestem dobry, nawet lepszy od innych, gdy dużo daję. „Etatowi
darczyńcy” nie mogą pojąć dlaczego niektórzy odsuwają się od nich
odmawiając przyjmowania darów. Postrzegają takie zachowanie jako
niewdzięczność, a tym samym utwierdzają się w przekonaniu co do swojej
wyższej pozycji w hierarchii etycznej.
Zawsze,
gdy dajemy, jesteśmy w pozycji uprzywilejowanej „ja Ci daję, zakładam
więc, że Ty czegoś nie masz, a w związku z tym jestem lepszy od
Ciebie”. Wymaga odwagi powiedzenie drugiej osobie „jestem Ci równy”,
albo co gorsza ”proszę, daj mi coś”.
„Niełatwo jest dawać z taką pokorą, jaką trzeba mieć w sobie, aby przyjmować” powiedziała Simone Weil.
Według
B. Hellingera ludzie odmawiający uczestnictwa w wymianie dawania i
brania, na przykład asceci, abstynenci – to często osoby, które
pierwotnie odmówiły brania ze strony rodziców. Uznały, że to, co dali
rodzice, jest nie takie jak chcieliby, albo jest tego za mało… Uznanie,
że rodzice dali dokładnie tyle ile było właściwe, najwięcej i najlepiej
jak mogli, a przede wszystkim dali to co najważniejsze, czyli życie –
może otworzyć drogę do włączenia się w nurt dawania i brania, czyli w
nurt życia. Póki nie wejdziemy na tą drogę, czujemy pustkę i bezsens.
Gdy na niej jesteśmy – możemy przekazywać innym – na przykład naszym
dzieciom, uczniom, to co otrzymaliśmy sami. Między rodzicami i dziećmi
nie dochodzi do wyrównania. Zawsze rodzice dają więcej, a zadaniem
dzieci jest to przyjąć i przekazywać dalej do przodu.
Życzę wszystkim świątecznej i codziennej radości w obdarowywaniu i przyjmowaniu,
Agnieszka Gąsierkiewicz
grudzień 2007