7 mitów na temat ustawień hellingerowskich
Artykuł Agnieszki Gąsierkiewicz opublikowany w miesięczniku Czwarty Wymiar, numery 8/2017 i 9/2017
Ustawienia hellingerowskie obecne są już na polskiej scenie terapeutycznej blisko dwadzieścia lat, niemniej nadal budzą skrajnie sprzeczne postawy; od fascynacji, zachwytu, wdzięczności klientów po ostrą krytykę i zarzuty, szczególnie ze strony klasycznych środowisk psychoterapeutycznych.
Wokół ustawień narosło wiele mitów. „Twórzcie o sobie mity, bogowie nie zaczynali inaczej…” mawiał co prawda Stanisław Lec, niemniej mityczna otoczka może na równi intrygować, co też budzić obawy. Warto dokładniej zanalizować niejasności powstałe wokół ustawień. 15 lat doświadczeń w pracy z ustawieniami, a także spore wcześniejsze doświadczenie w klasycznej, klinicznej oraz akademickiej pracy psychologicznej, pozwala mi spojrzeć na temat w pogłębiony i wielokontekstowy.
Osoby trafiające do mnie pierwszy raz na terapie hellingerowską często mają potrzebę wyjaśnienia rozmaitych wątpliwości. Szanuję i cenię te pytania. Dopóki pytamy o zaplecze metody, dopóty nie osiądzie ona w wygodnym fotelu zwanym oczywistością, a tym samym ma szansę ustrzec się przed skostnieniem i rozwijać poprzez żywe doświadczenie.
Z jakimi mitami na temat ustawień według Berta Hellingera możemy się spotkać?
MIT 1 – Czy ustawienia to happening, dziwne odgrywanie ról?
Określenie ustawień jako swoistego happeningu pojawiło się w wypowiedzi znanej polskiej psychoterapeutki w jednej z telewizji śniadaniowych. Czy faktycznie wybierając się na terapię tą metodą wezmę udział w artystyczno- dramaturgicznym wydarzeniu? Słowo „happening” opisujące spontaniczne wydarzenie artystyczne i samo w sobie pozbawione oceny emocjonalnej, gdy użyjemy go w kontekście terapii – nabiera nieco pejoratywnego brzmienia. Kojarzy się wówczas z wygłupem, zabawą, czymś niepoważnym – szczególnie w porównaniu z zacnością i dostojeństwem innych metod terapeutycznych.
Gdyby przyglądać się zza szyby pomieszczeniu, w którym odbywają się ustawienia, to faktycznie wyglądałyby one jak rodzaj happeningu. Jednocześnie z całą pewnością nie mniej dziwacznie wrażenie robiłby obserwowany przez szybę seans psychoanalityczny z człowiekiem leżącym na kozetce i mówiącym do drugiego, siedzącego za jego głową albo terapia Gestalt, w której klient rozmawia chociażby z krzesłem.
Wiele opinii wygłaszanych na temat ustawień opartych jest o informacje „zza szyby”, czyli opis w książce, fragment zamieszczony w internecie, zasłyszane historie. Pojawia się pytanie, czy w subtelnej osobistej materii mamy prawo do wyciągania złożonych wniosków wyłącznie opierając się o opis zjawiska pozbawiony osobistego doświadczenia. Wyobraźmy sobie, że chcemy rozpoznać, co czujemy do obiektu naszej miłości – czy wiarygodną informacje znajdziemy w ciszy swojego serca, czy bardziej wertując podręczniki dotyczące uczuć lub nawet poezję miłosną?
[…]
Jak wygląda terapia hellingerowska gdy zza szyby wejdziemy do środka? Jedyne, co łączy ustawienia z happeningiem, to fakt, że pracuje się z tematem rozpoznając go poprzez pewien rodzaj dynamicznego obrazu.
Jakiego rodzaju temat może być przedmiotem terapii hellingerowskiej? Osoby przychodzą z tym, co jest dla nich ważną sprawą, w której potrzebują zmiany; na przykład jest to raniąca relacja z partnerem, trudności z dzieckiem, traumatyczne doświadczenia z rodzicami, temat zdrowia – określonego objawu lub dolegliwości, stanów wewnętrznych – lęku, depresyjności, nieadekwatnej złości, poczucia osamotnienia, także trudności zawodowych, związanych z realizacją życiową lub funkcjonowaniem organizacji.
Ustawienie nie opiera się na opowiadaniu historii, wystarczy w kilku zdaniach nakreślić, co stanowi trudność. Na podstawie krótkiego rozpoznania tworzy się rodzaj obrazu sytuacji. Wyobraź sobie, że temat dotyczy Ciebie i partnera – gdybyśmy znajdowali się w pomieszczeniu, gdzie intuicyjnie pasowałby ci zająć własne miejsce, a gdzie w przestrzeni pomieszczenia zgodnie z twoim wewnętrznym obrazem stałby twój partner – w jakiej odległości, odwrócony przodem, czy tyłem do Ciebie? A jeśli temat dotyczy choroby ; gdzie jest twoje miejsce, a gdzie czujesz „obecność” swojej choroby? Intuicyjnie łatwo potrafimy to zrobić. Co ciekawe – jeśli chcemy, by inne osoby pomogły nam w trudnej sprawie, z jaką przyszliśmy – oni równie łatwo potrafią wczuć się w nasze relacje, czyli w konwencji ustawień – stać się reprezentantami postaci lub tematów z naszego systemu. Patrząc na własne ustawienie klienci stwierdzają: „tak, na co dzień czuję się dokładnie tak, jak pokazuje osoba będąca w moim miejscu”, „osoby reprezentujące moich rodziców mają nawet podobną mimikę i ton głosu jak oni…”, „dokładnie takie są kobiety w mojej rodzinie; mają w sobie dużo żalu i złości do mężczyzn…”.
Ustawienie rozgrywa się na płaszczyźnie ruchu wewnętrznego, jest dynamicznym procesem ukazującym emocje, wrażenia, postawy towarzyszące sprawie, z którą się pracuje, najczęściej te ukryte głęboko pod powłoką świadomości. Przytoczę przykład ustawienia z pełną świadomością, że opis nie oddaje złożoności procesu. Trzydziestokilkuletnia kobieta zgłosiła się na grupowe spotkanie z tematem trudności w zajściu w ciążę. Bezskutecznie starają się z mężem o dziecko, nie ma żadnych somatycznych przeszkód, wobec tego kobieta szuka rozwiązania na płaszczyźnie wewnętrznej. W obrazie ustawieniowym staje reprezentantka kobiety, reprezentant partnera, osoba reprezentująca potencjalne dziecko oraz kolejna reprezentująca temat – zgłaszaną trudność. Reprezentanci proszeni są, aby nie kierowali się wyobrażeniem sytuacji czy intencją pomocy, tylko by zupełnie swobodnie poddali się najprostszym wrażeniom jakie będą odbierali, przede wszystkim żeby szli za rozpoznaniem prostych informacji płynących z ciała, typu „jest mi tu wygodnie, lub nie”, „czuję potrzebę określonego ruchu”.
[…]
MIT 2 – uczestnictwo w ustawieniach wymaga specjalnych zdolności i niektórzy mogą się do tego nie nadawać.
Często pada pytanie uczestników warsztatów ustawieniowych – czy będę wystarczająco dobrym reprezentantem? Doświadczenie pokazuje, ze każdy z nas ma umiejętność odbierania sygnałów podczas ustawienia. Oczywiście możemy je nieco filtrować przez własną specyfikę, natomiast zawsze uchwycimy sedno tematu. Ustawienia są szczególnie cenne dla osób, które postrzegają siebie, jako mające trudność w kontaktowaniu się z emocjami. Doświadczenie bycia reprezentantem pozwala odstawić na bok przekonania, myślenie i oddać się najprostszym impulsom płynącym z ciała. W ustawieniu przywracamy ciału jego wspaniałą, zarzuconą w dzisiejszych czasach rolę nośnika informacji i uczymy się, jak mu ufać.
Reprezentanci -zwykłe osoby uczestniczące w warsztacie, nie mają jakichś szczególnych umiejętności czy zdolności sensytywnych, usłyszeli tylko kilka zdań o temacie ustawienia, stanęli na określonym miejscu, nie są w żadnym odmiennym stanie świadomości, nie wykonywali rytuałów ani zabiegów medytacyjnych, a potrafią odczytać tak wiele informacji dotyczących tematu, z którym przyszedł na ustawienie klient. Odbierają te informacje poprzez proste sygnały rozpoznawane w ciele; w jakąś stronę czują, że chcą się odwrócić, do kogoś zbliżyć lub oddalić, gdzieś pada ich wzrok, pojawiają się uczucia, czasem myśl czy słowo… i z tych sygnałów, pogłębiających się podczas procesu ustawienia, rozwijają się historie ukazujące dynamikę danego problemu oraz możliwości optymalnego uzdrowienia.
Zjawisko odbioru sygnałów, odczuć, informacji przez reprezentantów jest poruszającym ludzkim doświadczeniem. Czy mamy do czynienia z bardzo pogłębioną intuicyjnością – co ciekawe nie tyle mentalną, co bardziej odbieraną poprzez sygnały ciała, którego mądrość została zarzucona w naszej epoce dewaluacji ciała względem umysłu? Czy docieramy do pokładów nieświadomości zbiorowej opisywanej niegdyś na przykład przez C.G. Junga? A może uczestniczymy w żywym dowodzie na istnienie zadziwiającego zbioru informacji obejmujących rozmaite ludzkie doświadczenia, funkcjonującego poza linearnym czasem i postrzeganą przez nas przestrzenią, zwanego przez Ruperta Sheldrake’a polem morfogenetycznym, przez innych polem informacyjnym lub w ramach ezoterycznych koncepcji – Kroniką Akashy?
Bert Hellinger nazywa tą przestrzeń wiedzącym polem. Wiedzące pole, choć jako koncept bardzo bliskie jest jugowskiej nieświadomości zbiorowej, to jednak póki co nie ma szans wstępu na salony oficjalnej psychologii. Opatrzone jest natomiast, jako zjawisko nie do końca zrozumiałe dla klasycznych psychologów, łatą podejrzanego hochsztaplerstwa.
MIT 3 – ustawienia nie mieszczą się w kanonie terapii uznanych przez klasyczne struktury psychoterapeutyczne, a pozwalają sobie zajmować się problematyką wnętrza człowieka i jego relacji, to wobec tego są podejrzanym szarlataństwem, czyli z definicji są niebezpieczne.
Nie będę tu rozwijać tematu paradygmatów w naukach i metodach terapeutycznych, chcę tylko zwrócić uwagę jak ciekawy jest proces wchodzenia danego zjawiska czy terapii w kanon „obowiązujący” czyli na przykład umieszczany w akademickich podręcznikach, wykładany na uczelniach, refundowany przez NFZ. Gdy obserwuję ten proces, wyraźnie widzę, że jako obowiązujące traktowane jest to, z czym gremium stojące u wrót owego uznawania oswoiło się. Niektórzy z nich byli niegdyś nawet kontestatorami niegdysiejszych kanonów, z trudem przebijali się jako zwolennicy na przykład terapii systemowych lub Gestaltu… i nie po to zdobywali przyczółki, by teraz innym pozwalać do nich wchodzić. Pewnie z czasem stali się superwizorami, prowadzą szkolenia w danej metodzie, są wykładowcami czy autorami podręczników, wiedzą czego się trzymać, a przed czym dawać słuszny odpór, przestali także niepokoić się pytaniami o ontologiczne, a nawet logiczne podstawy swoich metod.
Pierwszy z brzegu przykład; psychoanaliza, na niej oparta cała linia terapii psychodynamicznych uznanych jako podręcznikowy kanon, także refundowanych przez NFZ. Podstawą całej tej linii terapeutycznej jest freudowska koncepcja nieświadomości. Czy istnieją jakieś mocniejsze dowody na sensowność psychoanalizy oprócz dowodów fenomenologicznych, dotyczących doświadczenia ludzkiego? Czyli dokładnie tak, jak w przypadku ustawień hellingerowskich. Jednym z mechanizmów opisywanych w terapii psychodynamicznej jest na przykład projekcyjna identyfikacja, czyli proces, w którym terapeuta doświadcza w swoim wnętrzu uczuć swojego pacjenta, na przykład lęku czy smutku, nieświadomie niejako „daje im miejsce” w swoim świecie emocjonalnym, by uświadomiwszy sobie te trudne doznania, po ich przetransformowaniu jako mniej traumatyzujące mogły z powrotem zostać przyjęte przez pacjenta. Konia z rzędem temu, kto znajdzie sensowniejszy dowód potwierdzający istnienie owej projekcyjnej identyfikacji mocniejszy od dowodu potwierdzającego zjawiska zachodzące w ustawieniach. Tymczasem jedna metoda jest traktowana przez środowisko naukowe jako uznana, druga jak czarownica przeznaczona na stos…
Wydaje się, że środowiska zajmujące się tematem człowieka, jego potrzeb i problemów, czyli psychologiczne, terapeutyczne, również religijne mają dużą tendencję do określania swoich metod, jako tych najwłaściwszych i jedynie słusznych, czyli do posługiwania się mechanizmami omnipotentnymi, poza wszystkim rozwojowo dosyć prymitywnymi. Jednocześnie im mniejsze wewnętrzne poczucie bezpieczeństwa u terapeuty czy innego „pomagacza”, tym mocniej będzie on bronił wyjątkowości i wyższości własnej metody, ponieważ poczucie bezpieczeństwa czerpie z przynależności do tej „właściwej” grupy. Nie bez znaczenia jest też argument zawarty w porzekadle „ gdy nie wiadomo o co chodzi, chodzi o pieniądze…”. Kwestie rynku, interesów, pilnowania terytorium są ważną ludzką motywacją. A warto podkreślić, że z ustawień korzysta wiele osób, doceniając korzystne efekty polecają ją innym, a gdy w Polsce bywał sam Bert Hellinger bez problemu zapełniały się kilkusetosobowe sale zainteresowanych, co raczej z trudem udaje się klasycznym psychoterapeutom. Jako wytłumaczenie popularności ustawień stworzono kolejny mit.
MIT 4 – ustawienia prowadzi wszechwiedzący guru.
Na jakiej podstawie powstało takie przekonanie? Może na kanwie literacko- filmowego ujęcia pod tytułem „Uwikłanie”, gdzie ustawienie pokazane jest w przerysowany sposób, wpisane w polityczno- sensacyjną fabułę? A może mit ten powstał z obserwacji samego Berta Hellingera, który bywając w Polsce intensywnie około 15 lat temu pokazywał się jako postać charyzmatyczna, wyraziście ujmująca wnioski ze swoich terapeutycznych obserwacji, dosyć odmienna od ocieplającej relacje, opiekuńczej postawy klasycznego terapeuty. Dla wielu osób, pewne zdania Berta były szczególnie szokujące, na przykład dotyczące postawy wobec sprawców krzywd. Hellinger opierając się na obserwacji dynamik w ustawieniach rozpoznał, że sprawca krzywdy (ekstremalnie czyjejś śmierci) staje się w pewnym sensie częścią systemu, któremu zadał ból, wchodzi w rodzaj współzależności z rodziną czy społecznością ofiary. Wiele osób odebrało te zdania Hellingera z oburzeniem, zarzucając mu nieludzką postawę wymagającą „pokochania zabójcy lub gwałciciela”. Takie rozumienie myśli Hellingera wynika z wyrwania ich z szerszego kontekstu jego koncepcji. Pracując za pomocą ustawień na szczególnym poziomie rzeczywistości oddającym nasz głęboki wewnętrzny ruch, wchodzimy w obszar, w którym przestajemy oceniać w kategoriach dobra i zła. Postrzegamy całą złożoność uwarunkowań, doświadczamy spokoju płynącego z pojednania postaci, które wyjściowo nazwane były, jako „złe” i „dobre”.
Jednocześnie terapia hellingerowska prowadzi do głębokiego i adekwatnego wzięcia odpowiedzialności za czyny, które tego wymagają. Nie ma tu żadnego „tłumaczenia” sprawcy czy powierzchownego „pokochania” go. Jeśli uda nam się się dotrzeć na głębszy, duchowy poziom pojawia się poczucie miłości, ale jest to miłość patrząca na wszystko, co istnieje, jako równo ważne, bez oceniania. I taka też z czasem naturalnie staje się postawa terapeuty pracującego metodą ustawień. Oceny, nasze ludzkie nazywanie, co jest właściwe, co dobre, co zdrowe, przestają obowiązywać. Patrzymy na całość dostrzegając jej złożoność oraz piękno i obserwujemy, że na przykład choroba czy trudność, choć bolesna, prowadzi nas w gruncie rzeczy do pełni harmonii.
Mówiąc o terapeutach prowadzących ustawienia, warto podkreślić, że jest to metoda otwarta dla każdego, pracowanie za jej pomocą nie ma żadnych obwarowań prawnych. To zaleta, ale i pułapka. A także zarzewie kolejnego mitu.
MIT 5 – ustawienia są niebezpieczne.
Ustawienia, jako metoda o znacznej mocy oddziaływania, są często postrzegane jako spektakularny proces i w efekcie stają się „łakomym kąskiem” dla rozmaitej maści uzdrawiaczy i terapeutów. I faktycznie w niebezpiecznych rękach ustawienia – jak każda subtelna, a zarazem silnie oddziałująca metoda – mogą być stanowić zagrożenie. Osoby zajmujące się zawodowo ustawieniami powinny przejść długofalowe szkolenie w tej metodzie, nie tylko poznając jej arkana, ale przede wszystkim poddając analizie własną, osobistą tematykę, co jest najlepszą drogą do uważności i wrażliwości. Tymczasem zdarzają się osoby proponujące swoje usługi terapeutyczne po krótkim zetknięciu z metodą. Jeśli dodatkowo mają narcystyczno – charyzmatyczną osobowość, słaby wgląd we własne motywy, potrzebują dopieszczania własnego ego uwielbieniem grupy, posiadają tendencję do uwodzącej manipulacji, to faktycznie w ich rękach ustawienie może być niebezpiecznym narzędziem. Zresztą podobnie jak każda forma mniej czy bardziej konwencjonalnej terapii.
Jeśli chcemy wybrać właściwego terapeutę dla siebie, warto popytać, poobserwować, zachować pewną ostrożność i włączyć swoją intuicję przy wyborze.
Pozostaje jeszcze pytanie, czy metoda ustawień może być niewskazana dla pewnych osób.
[…]
MIT 6 – podczas ustawienia obnażane są wobec obcych osób tajemnice rodzinne, osobiste dramaty.
Większość osób zna ustawienia z wersji grupowej. Oczywiste jest, że dla wielu ludzi jakakolwiek forma poruszania osobistych tematów wobec obcych osób może być trudna. Moje obserwacje klimatu w grupach pracujących za pomocą ustawień wskazują na szybko tworzące się w nich poczucie bezpieczeństwa, wynikające także z faktu uczestnictwa członków grupy w ustawieniach innych osób, jako reprezentanci. Subtelne odczuwanie wrażeń będące udziałem reprezentantów, bardzo szybko niweluje postawę ocenną i tworzy jednoczące uczestników poczucie wspólnoty ludzkich doświadczeń. Oczywiście osoba terapeuty także silnie wpływa na stopień bezpieczeństwa w grupie.
Istnieje też forma ustawień w bardzo kameralnych warunkach sesji indywidualnej sam na sam z terapeutą. Siła i moc oddziaływania ustawienia wykonanego na sesji indywidualnej jest podobna jak w formie grupowej, a czynnik obawy przed oceną społeczną jest tu zupełnie wyeliminowany.
MIT 7 – czy idąc na ustawienie muszę obawiać się wyciagnięcia „trupa z szafy”, ponieważ zawsze dotyczy ono ukrytych rodzinnych tajemnic?
Nigdy nie przewidzimy, jak będzie przebiegało konkretne ustawienie. Każde jest niespodzianką i „prezentem” kierowanym energią specyficznego pola klienta. Ustawienie rozgrywa się na kilku płaszczyznach; „tu i teraz”, przeszłości oraz potencjalności.
W obszarze „tu i teraz” pokazuje nam na głębszym poziomie obraz naszej sytuacji, z którą się zgłaszamy. Możemy rozpoznać jaką my sami zajmujemy postawę wobec innych osób lub ważnych aspektów życia oraz odwrotnie – jakie odczucia i postawy wzbudzamy u innych. Czasem obraz ustawienia jest bliski naszemu świadomemu rozpoznaniu, niekiedy zaś pokazuje „drugą stronę medalu” i wyraźnie widać, że jasno przez nas definiowana sytuacja, na przykład opisująca kto jest w relacji „winny” pokazuje się jako o wiele bardziej złożona.
Ustawienie nie tylko obrazuje dynamikę danego tematu, ale też pokazuje istotę jego uwarunkowań, czyli porusza się na płaszczyźnie przeszłości. Etiologia naszych tematów jest zwykle złożona, natomiast ustawienie prowadzi nas do przyczyn, które w tym momencie są kluczowe i najsilniej oddziałujące.
Na przykład kobieta przychodząca z trudnością w relacji partnerskiej może rozpoznać, że istotą tego, co dzieje się w jej związku jest niezałatwione wydarzenie lub sytuacja pomiędzy nią a partnerem, na przykład zdrada, czy sytuacja braku równowagi w dawaniu i braniu między parterami i to wymaga od nich nazwania potrzeb, emocji, wzięcia odpowiedzialności.
Być może jednak to, co najsilniej działa w związku tej kobiety, to stare dziecięce uczucia i postawy parterów, które znalazły wyraz w ich relacji i aktualny kryzys domaga się rozpoznania „dziecka” w sobie, wewnętrznego powrotu do doświadczeń z dzieciństwa, uzdrowienia odczuć z relacji z rodzicami. Po to by móc stać się zdolnymi do miłości kobietą i mężczyzną.
Może też okazać się, że dominującą rolę w dynamice tej pary tworzą stare, rodzinne, transgeneracyjne wzorce dotyczące męskości, kobiecości, leków, złości, postaw wobec życia. Niekiedy widać, że pewne tendencje; na przykład do wchodzenie w określony typ relacji partnerskiej, czy przeżywania specyficznego losu ciągną się przez kilka pokoleń. Często też ustawienie pomaga rozpoznać i w pewien sposób uzdrowić starą traumę, która działa na nas pomimo znacznego upływu czasu.
Eksperymentalnie potwierdzono międzypokoleniowe dziedziczenie lęku wykonując badania na myszach. W 2014 roku w czasopiśmie „Nature Neuroscience” opublikowano badania z zakresu epigenetyki; myszom eksponowano zapach wiśni, łącząc go z elektrycznymi bodźcami lękotwórczymi. Pobrano plemniki od samców, zapłodniono nimi samice nie poddane temu eksperymentowi i okazało się, że narodzone myszy, nie mając żadnego fizycznego kontaktu ze swoimi „straumatyzowanymi” mysimi ojcami, reagowały lękiem na zapach wiśni. Co ciekawe podobnie reagowały też ich dzieci. Pracując za pomocą ustawień bardzo często rozpoznajemy lęk, postawę czy stan wewnętrzny mający swój pierwowzór na poziomie rodziców, dziadków, a w przypadku silnych, bolesnych sytuacji losowych , nawet kilka pokoleń wstecz. Ustawienie jest niezwykle pomocną metodą rozpoznania oraz uzdrowienia starego wzorca.
Cenny aspekt ustawień, to nie tylko analiza sytuacji oraz wskazanie jest przyczyn, ale przede wszystkim możliwość rozpoznania, co jest w tym momencie potencjalnie możliwe w ramach naszego tematu oraz uruchomienie procesu w kierunku optymalnego stanu. Ustawienie jest zawsze istotnym impulsem w kierunku zmiany. Transformacja ta obejmuje wiele poziomów naszej istoty; ciało, psychikę, przestrzeń duszy i losu. Wydaje się, że w dzisiejszych czasach potrzebujemy takiego maksymalnie szerokiego ujęcia naszych ludzkich spraw.